2013-03-29

Gdyby nie wuj…


(...) Z Rzymu wracał Watzenrode biskupem, ale bez grosza przy duszy, w dodatku ścigany przez gniew królewski, więc okrężną drogą, by zmylić przeciwnika. Wiózł na Warmię jedynie książki, co koncept przyniosło, aby podszyć się pod… księgarza. Godność obejmował, niepewny, czy gniew Kazimierza przemieni się w zbrojną interwencję, papież odrzucił bowiem królewską apelację. Jagiellończyk zmarł jednak niebawem, a Łukasz Watzenrode stał się panem na Warmii. 
 Wkrótce jego siostrzeńcy, Andrzej i Mikołaj Kopernikowie, korzystając ze środków finansowych wuja, poszli jego krakowską, a później włoską drogą nauki, po skończeniu której młodszy z braci został sekretarzem oraz lekarzem na zamku biskupim w Lidzbarku. Uczestniczył też wraz z wujem w zjazdach stanów Prus Królewskich. 
 Potęga Łukasza Watzenrode rosła z każdym rokiem, wraz z nią potęga Warmii i jej Kościoła. Biskup budował coraz to nowe świątynie i suto je wyposażał. Również i jego pałac biskupi piękniał, wypełniały go niezwykłej urody obrazy, rzeźby, a nawet porcelana. Przede wszystkim jednak ukochał biskup Łukasz księgi – pięknie oprawne i bogato iluminowanie. 
 Część z nich otrzymał Mikołaj Kopernik po owym tragicznym zimowym dniu, w którym biskup Łukasz po zatruciu nieświeżymi rybami, w drodze z Krakowa, gdzie fetował zaślubiny króla Zygmunta Starego, oddał ducha w rodzinnym Toruniu, w wieku lat sześćdziesięciu trzech. Mikołaj nie mógł darować sobie, że nie było go wówczas przy swym krewnym i protektorze. Może coś by zaradził, kto wie? (...)
Łukasz Watzenrode, wuj Mikołaja Kopernika, jednego z bohaterów powieści, którą właśnie cyzeluję, zmarł 29 marca 1512 roku.