Trzy wydane powieści, czyli w sumie 1412 stron. Co ważne: w trzech wydawnictwach. Wspaniałych, profesjonalnych wydawnictwach, które mi płacą, a nie ja im, aby książkę wydać, co jest coraz bardziej powszechną i zatrważającą praktyką w tym kraju. To moje dokonanie w kończącym się roku. Coś, o czym nigdy nawet nie marzyłem. No dobra, kłamię. Marzyłem o… czterech. Jedna na kwartał to byłoby coś, nie? Ech, podejrzewam, że drugi taki rok już się nie trafi. Chociaż… Tak czy inaczej – dziękuję wszystkim, którzy tu zaglądali, i życzę wszystkiego najlepszego w 2016 roku.