Tyle było krzyku w związku z przedstawieniem Śmierć i dziewczyna we wrocławskim Teatrze Polskim. Ciekawe, czy oprotestowaliby też sztukę Wilka w Pozdrowieniach z Londynu?
Nikt nie wyszedł z salonu, nikt nie krzyknął oburzony, spektakl można było więc bezsprzecznie uznać za udany. Coś, co oglądało się jedynie na fotografiach o wyświechtanych i tłustych od wielokrotnego użycia rogach, teraz można było widzieć na żywo. Tego rodzaju satysfakcji nie dawała też wizyta w lupanarze, nie mówiąc już o własnej alkowie.
W pewnym momencie Julia wysunęła się spod Romea, wskoczyła na partnera, który zdążył przekręcić się na plecy, i jęła podrygiwać, jakby jechała na koniu. Siedziała przodem do widowni, jej piersi trzęsły się miarowo.
Na ten widok grubas siedzący obok Stacha poluzował kołnierzyk i wydał z siebie niski jęk, przywodzący na myśl wolno żyjące zwierzę, dzika, a może niedźwiedzia.
Żeby tylko kto nie padł na serce... – pomyślał Stach z rozbawieniem, choć pewnie w innym miejscu myśli tej towarzyszyłaby trwoga.
Tymczasem para kochanków zmieniła pozycję i dziewczyna zajęła się robieniem fellatio, co widownia przywitała i nagrodziła zbiorowym jękiem. Ktoś zaczął nawet klaskać, ale inni nie podchwycili tej formy wyrażenia aplauzu. Tym bardziej, że nikt nie chciał, by aktorzy zbyt szybko skończyli swój występ.
– Jak on to robi, że tak długo może? – wymamrotał inny widz, tym razem siedzący po lewej stronie Stacha.
I chyba wykrakał, bo Romeo uniósł głowę, odchylił ją daleko do tyłu. W tej samej chwili Julia odsunęła twarz od jego członka, ujęła go w dłoń. Wystarczyło, że wykonała kilka ruchów, a mężczyzna wytrysnął ejakulatem. Zrobił to prosto na twarz dziewczyny!