Pracę nad II częścią przygód Tomasza Horna zakończone. Przynajmniej kolejny etap. Nie odmówię sobie przyjemności wrzucenia fragmentu:
– Masz „klamkę”? – chciał się upewnić Święcki, gdy wchodzili do hotelu.
– A ty masz jaja? – Plebanowi z trudem udało się zapanować nad wybuchem złości; na szczęście znał Józefa kilkadziesiąt lat i wiedział, że ten czasami zadaje dziecinne pytania.
W milczeniu minęli portiernię i nie zatrzymywani przez nikogo weszli na schody.
– A ty wiesz, Pleban, że tu niedaleko, na lotnisku w Dajtkach, lądował kilka razy samolot z samym Hitlerem na pokładzie?
Mężczyzna tylko wzniósł oczu ku niebu, a raczej sufitowi.
Kiedy to się wszystko skończy?! – zapytał sam siebie w myślach, na głos zaś warknął:
– Żebyś mi tylko, kurwa, przy nim czasem tego nie kłapnął. Będzie lepiej dla nas wszystkich, gdy nie będziesz się w ogóle odzywał. OK?
– Jak chcesz. – Obraził się tradycyjnie Święcki.
– Może ty powinieneś zostać lotnikiem, wiesz? Zastanawiałeś się kiedykolwiek nad tym, co? Kiedy pan psycholog cię badał w ósmej klasie, sprawdzał miarką długość fiutka?
– Idź, bo jak cię…
– Ale pamiętasz chyba ósmą klasę? Te trzy najbardziej fascynujące lata swojego życia?
– Spierdalaj!
– A nie powiedziałeś mi jeszcze, Święcki, dlaczego spóźniłeś się dzisiaj na spotkanie. Prawie kwadrans na ciebie czekać musiałem.
– Ja się nie pytam o twoje sprawy zawodowe, więc ty nie wypytuj mnie. Miałem po prostu inną robotę, równie ważną. Dlatego się spóźniłem.
– Usłyszę magiczne słowo?
– Spierdalaj!