Lektura męcząca, bo autor wciąż miesza czasy i trzeba być naprawdę mocno skupionym, aby się nie pobubić. Gdybym coś takiego dziś zrobił, współczesny czytelnik rzuciłby książką o ścianę, a współczesny recenzent nie szczędził jadu. Jednocześnie lektura Ronda Kazimierza Brandysa była mi potrzebna. I cieszę się, że doszło do niej właśnie teraz. Wiele bowiem podobnych tematów znajdzie czytelnik tu i w Autoportrecie z samowarem (gdy ktoś się będzie czepiał, to mam kwit z antykwariatu z datą!). O czym jest Rondo? Treść można zamknąć w jednym zdaniu: bohater zakłada fikcyjną organizację podziemną, by ocalić bliską sercu kobietę. Niestety, eksperyment wymknął się spod kontroli. Czytając dziś Miasto niepokonane Brandysa, mogę jeszcze dodać, że wiele jest wątków autobiograficznych w obu pozycjach. I tu, i tam bohater handluje na przykład obrazami. To jednak przede wszystkim obraz okupacji i o ten obraz mi najbardziej chodziło.