(...) Od samej Krynicy wlókł się za autobusem. Zakręt za zakrętem, w dodatku z przeciwka sznur samochodów. Szybko musiał też zamknąć okno, bo stary grat, najpewniej sprowadzony z Niemiec, smrodził niemiłosiernie.
Kilkanaście minut wcześniej Tomasz Horn spakował się, oddał klucz od pokoju i podziękował za gościnę. Pokój miał co prawda wynajęty do niedzielnego ranka, wiedział jednak, że powrót w Warszawy w niedzielę będzie oznaczał stanie w korku na E-77 lub, w najlepszym przypadku, jadę żółwim tempem w kawalkadzie samochodów.
Wolał wyruszyć w drogę w sobotę przed południem, ale za to zahaczając o Gdańsk, który bardzo lubił i w którym dawno już nie był.
Krynicę Morską, którą zostawił za plecami i którą wybrał na tygodniowy samotny urlop, również bardzo lubił. Kurort położony malowniczo na Mierzei Wiślanej, rozrzucony na kilku porośniętych lasem wzgórzach, jak zwykle przeżywał wakacyjne oblężenie wczasowiczów.(...)
Tak zaczyna się powieść Ornat z krwi. Horn opuści Krynicę, mimo dobrej pogody (na zdjęciu z tegorocznych wakacji za chwilę miała się rozpętać burza). Ja, podobnie jak mój bohater, też lubię Gdańsk. Także dlatego, że powieść rozpoczynająca cykl książek o warszawskim dziennikarzu, rozwiązującym zagadki kryminalne i historyczne wyjdzie w przyszłym roku właśnie tam. Dziś podpisałem umowę.