2012-08-13

W Iławie. Kilka drobnych uwag


Kiedyś pisałem wiersze, od wierszy z reguły zaczyna się przygodę z literaturą, która, gdy ktoś ma sporo talentu i jeszcze więcej szczęścia, może z przygody zmienić się w zajęcie poważne, nadające sens życiu. Poważne i niepoważne jednocześnie, bo poważny zawód (czytaj: dochodowy) to jest fryzjerka albo glazurnik. Ale o tym właśnie marzyłem, wychylając się przez okno z widokiem na Mały Jeziorak, co zaowocowało wierszem, który później znalazł się w tomie Jeziorak. Niedojrzałe to jeszcze, sztubackie mocno, ale ważne, że pisane językiem dyskursywnym, bez rymów. No i stanowi ważny dokument. Taki byłem, tyle potrafiłem. Wciąż też ufam w sprzyjające wiatry i słowo, a i na ciepłe lądy przyjdzie czas. Mam nadzieję, że wcześniej niż na emeryturze. Przez to samo okno wyglądałem sobie kilka dni temu, 15 lat od napisania tamtego wiersza. Wiele się zmieniło. Bibliografia sporo dłuższa, tak podmiotowa, jak i przedmiotowa. A w głowie wciąż żywa jest nadzieja, że gdzieś tam, za przesmykiem, nad którym właśnie przerzucono nowy most, czeka coś dobrego. Mógłbym jeszcze napisać, że Iława pięknieje, że zbudowano wiele nowych, szerokich ulic (pewnie po to, by przez to miasto szybciej przejechać i nie oglądać się!), burząc przy tym zabytki i wycinając stare drzewa. Mógłbym napisać, że miejska biblioteka czeka, aż dostanę Nobla, bo wcześniej nie ma szans, żeby mnie, twórcę z Iławy, zaprosić na spotkanie z czytelnikami. Mógłbym jeszcze napisać wiele, ale po cholerę... I tak powstał rym.