Otrzymałem wreszcie kolejny wydruk Fabryki frajerów, już po złamaniu. Wyszło... 492 strony! To moje? Wydawca zastanawia się przeto, w jakim formacie drukować. Bo przy tradycyjnym A5 przy rozłożeniu książki mogą się nagle zrobić dwa tomy. Jednak byłbym za takim właśnie formatem. Gra anioła Zafona ma ponad 600, w dodatku nadmuchana papierem, ale się trzyma. Taki przykład podałem, na co Wydawca: A dobra? Cóż... Ciekawa, rzekłbym. Miejscami jednak irytująco naiwna w języku. Ale znalazłem w niej kilka ciekawych rad dla pisarza: "Jednym z pierwszych forteli pisarskiego rzemiosla (...) była sztuka odraczania i odwlekania. Każdy, kto zjadł zęby na pisaniu, wie, że jakiekolwiek zajęcie, od temperowania ołówka po katalogowanie niebieskich migdałów, ma pierwszeństwo przed chwilą, kiedy trzeba wreszcie usiąść na krześle przy biurku i wysilić mózg (...) Natchnienie przychodzi, kiedy człowiek przyklei łokcie do biurka, tyłek do krzesła i zacznie się pocić. Wybierz jakiś temat, jakąś ideę i zacznij wyżymać mózg, aż cię zaboli. Na tym polega natchnienie. (...) Trzeba mieć warsztat. Prawda emocjonalna nie jest moralnym przymiotem, to tylko kwestia techniki. Literatura, przynajmniej ta dobra, ma w sobie tyle samo że sztuki, co z nauki. Podobnie jak architektura i muzyka".