2011-03-17

Ornat z krwi

Zaczęło się od książek Dana Browna, który deptał wszystko, przed czym inni klękali. Pomyślałem sobie: a gdyby tak spróbować iść tym tropem, ale tylko na naszym, polskim poletku? Potem lektura Turbota Güntera Grassa, który za śmierć świętego Wojciecha nie wini pruskiego wojownika, a... kobietę, która zatłukła praskiego biskupa chochlą chwilę po tym, jak wyszedł z jej legowiska. Wreszcie rozmowa, dokładnie w autobusie jadącym Trasą Łazienkowską, z kolegami. – Napisz książkę, w której ktoś rozwiązywałby zagadki historyczne, wspierany przez piękną panią archeolog, jednocześnie umykał prześladowcom. To byłoby coś! – przekonywali. No to napisałem! Dzisiaj już wiem, że się ukaże. Długo wyczekiwany telefon zadzwonił, a mail nadszedł. Szczegóły – niebawem.