2008-11-27

Balzak wiecznie żywy

Przy okazji recenzji ostatniej książki Jacka Dehnela, Dariusz Nowacki, bardzo miły człowiek, wspomina także i mój skromny debiut: "(...) pasożytowanie na Balzaku nie jest konceptem aż tak zaskakującym i nowatorskim, jak mogłoby się wydawać. Inni autorzy także posługiwali się archaicznymi modelami opowiadania, tyle że robili to raczej bezwiednie (Krzysztof Beśka we Wrzawie, Dawid Bieńkowski w Nic...). Stary język użyty do opisu nowej rzeczywistości to rozwiązanie modelowe w prozie polskiej ostatnich lat (...)
Modele modelami, ale każdy, kto chciałby wydać książkę w Polsce, winien najpierw zapoznać się ze Straconymi złudzeniami Balzaka. Inny kraj, inny czas. A mechanizmy wciąż te same. Sklej kilka stron w swoim maszynopisie, adepcie sztuki pisarskiej, a gdy odbierzesz egzemplarz po odmownej decyzji wydawnictwa, przekonasz się, że nikt tego nie czytał. Inny sposób, ten z Balzaka, to obwiązywanie pliku kartek sznurkiem. Gwarantowane, że będzie dokładnie w tym samym miejscu, gdzieś go umieścił. Przykre, ale prawdziwe... Oczywiście, są chlubne wyjątki.