2014-09-03

Nie ma miejsca na happy endy

Parę słów o Pozdrowieniach z Londynu znalazłem na blogu okiem-filolożki: „Przyznam szczerze, że bardzo długo czytałam ten kryminał. Początek zachęcający nie był. Niby była tajemnica, zbrodnia, zagadka, czyli wszystko, co kryminał powinien mieć, a jednak historia nie trzymała w napięciu. Dopiero pod koniec akcja nabrała dynamiki. I to jakiej! Końcówkę dosłownie pochłonęłam z wypiekami na twarzy. Ale od początku... (…) Ciekawa opowieść wzorowana na historii Kuby Rozpruwacza, a właściwie: przeniesienie Rozpruwacza w łódzkie realia. Genialny detektyw i dynamiczna akcja. Sceny pościgu żywcem wyjęte z Jamesa Bonda. I zakończenie w stylu... Marka Krajewskiego – ponure, tragiczne, niesprawiedliwe. W tej książce nie ma miejsca na happy endy.  Inteligentny autor, który w swojej twórczości łączy najlepsze wątki znanych wzorców. Aż dziwne, że tak cicho o nim na arenie polskich kryminałów”. całość