2013-09-29

Wszystko, co powinno być

Pisze dr Katarzyna Krzan na stronie strefaautora.pl: "(...) Powieść Krzysztofa Beśki niesie ze sobą coś więcej niż tylko detektywistyczną przygodę, co należy szczególnie podkreślić. Kto pamięta Pana Samochodzika na pewno się nie zawiedzie. Bowiem jest w tej powieści wszystko, co być powinno: przygoda, spora dawka historycznej wiedzy, ciekawi bohaterowie oraz zagadka, którą niełatwo rozwiązać. Kto mógłby przypuszczać, że święty Wojciech doprowadzi do Apokalipsy na ziemiach polskich? To tak w wielkim skrócie… Są wszystkie elementy czyniące z tej powieści bestseller: tajemnica sprzed wieków, śledztwo, kontrowersje religijne, zbrodnie w łonie Kościoła. Książkę czyta się wyśmienicie. Jest skonstruowana na wzór powieści Dana Browna - krótkie rozdziały, urwane tuż przed finałem, wyjaśnieniem zagadki. Dzięki temu czytelnik musi czytać dalej. Jedyne, co może drażnić, to określanie miejsc akcji za pomocą współrzędnych geograficznych. Do książki niestety nie dołączono urządzenia GPS, a bez tego trudno się od razu zorientować, gdzie aktualnie dzieje się akcja. Świetnie udało się Autorowi także stylizowanie języka bohaterów historycznych. Wszystkie historie są dzięki temu tak wciągające, że mogłyby tworzyć odrębne opowiadania. Autor czyni z bohaterów historycznych żywych ludzi. Na zawsze już zapamiętam imiona rodzeństwa Mikołaja Kopernika i to jak zginął przyszły święty Wojciech." Całość tutaj

2013-09-27

Konkurs kolejny

Zapraszam do udziału w kolejnym konkursie z Ornatem z krwi, tym razem na stronie naszemiasto.pl. Do wzięcia 10 sztuk, trzeba tylko wykonać kilka czynności. Szczegóły  tu

2013-09-26

Nie wszystko na talerzu


Pisze Katarzyna Roszczenko na blogu Z książką w dłoni: (..) Ornat z krwi to dość dobry kryminał. Jest tu powrót do przeszłości, dowiadujemy się wielu ciekawostek o św. Wojciechu, mistrzu zakonu krzyżackiego Wernerze von Orselnie oraz o braciach Mikołaju i Andrzeju Kopernikach. Podoba mi się ten manewr w kryminałach, gdyż, jeśli fabuła jest powiązana z wydarzeniami z przeszłości, to lubię wiedzieć, o co tak naprawdę chodziło. Autor nie podaje nam jednak wszystkiego na talerzu, dawkuje nam informacje w sposób bardzo ciekawy i nienużący. Ukazanie akcji na dwóch płaszczyznach daje bardzo dobry efekt dla odbioru lektury. Obie płaszczyzny są w bardzo plastyczny sposób ukazane. Podjęłabym się stwierdzenia, że wydarzenia sprzed lat są pisane językiem adekwatnym do tamtych lat, w każdym bądź razie ja je tak odczytałam. (...) Akcja rozwija się dość spokojnie, jednak nie nużyło mnie to, a wręcz przeciwnie – mogłam bardziej wczytać się w treść i lepiej poznać przedstawioną historię. Pomimo prawie 600 stron, których początkowo trochę się obawiałam, lekturę uważam za udaną, a czas z nią spędzony za bardzo ciekawy. (...) Czekam z niecierpliwością na kolejne części. Cała recenzja

2013-09-25

Koniec "Borussii"?

Olsztyńskie pismo "Borussia" zawiesiło działalność. Taką wiadomość przeczytałem w kilku miejscach w sieci. Kto nie ma internetu, pewnie dowie się o tym dużo później, wszak periodyk wychodził ostatnio dość nieregularnie. Kierowana przez Kazimierza Brakonieckiego, a potem przez Roberta Trabę "Borussia" wychodziła od niemal 22 lat i była pierwszym poważnym pismem literackim, w którym zamieściłem swoje teksty; wtedy były to wiersze. Dziś stanęło na krawędzi. Jak czytam, będą dalej działać, gdy ktoś im pomoże. Czy pomoże? Nie wiem… Zerknąłem też na komentarze pod artykułem na Onecie W takich miejscach najczęściej można znaleźć zwykłe chamstwo i prawdy, które mają do powiedzenia "prawdziwi Polacy". Tak jest i w tym przypadku. Kilka wypowiedzi było jednak poważnych. Nie da się ukryć, że "Borussia" była miejscem, gdzie wąska grupa ludzi prezentowała swoje poglądy. Tak jest w każdym piśmie kulturalnym. Może jednak w tym przypadku była to zbyt wąska grupa i zbyt wąskie poglądy, by zapewnić zadowalającą sprzedaż i życzliwość ministerstwa, które przyznaje dotacje. Na pocieszenie: Olsztyn nie zostanie bez pisma literackiego – na początku roku wyjdzie pierwszy numer "Prac Literaturoznawczych", pisma olsztyńskiej polonistyki.

2013-09-24

Konkurs z Ornatem

Kilka już się odbyło, głównie na Facebooku. Teraz czas na zabawę na portalu kampanii Książka jest Kobietą, której jestem ambasadorem. Pytanie, jak zwykle u mnie, do banalnie łatwych należeć nie może. Ale trudne też nie jest. Można wygrać dwa egzemplarze z dedykacją autora. Szczegóły na stronie kampanii

2013-09-23

Oscar, Dorian, Stach…

W chwili, gdy Portret Doriana Graya krążył już wśród Anglików w postaci książki, Stanisław Berg, bohater Trzeciego brzegu Styksu i Pozdrowień z Londynu, opuszczał stolicę imperium i kierował się do Warszawy i Łodzi. Dlatego czytam. I co chwila natykam się na prawdziwe perełki:
"Artyści, którzy czarują swą osobowością, są lichymi artystami. Dobrzy artyści istnieją tylko w tym, co tworzą, sami przez się są zgoła niezajmujący. Wielki poeta, prawdziwie wielki poeta, jest najmniej poetyczną istotą na świecie. Ale kiepscy poeci są wprost czarująct. Im gorsze są ich rymy, tym bardziej malowniczo wyglądają oni sami."
"Najlepszym sposobem pozbycia się pokusy jest ulec jej."
"Artysta powinien stwarzać piękno, ale nie wkładać w nie nic ze swego życia. Żyjemy w epoce, kiedy ludzie tak się obchodzą ze sztuką, jak gdyby miała być pewnego rodzaju autobiografią."

2013-09-20

Hydrozagadka

To tyłuł jednej z licznych recenzji Trzeciego brzegu Styksu, zamieszczonej w "Angorze". Przypomniałem sobie o niej wczoraj, słuchając materiału w wiadomościach. Rzecz była o tym, że budowa nowego dworca fabrycznego w Łodzi opóźni się. Tu wymieniano sto powodów. Jeden z nich szczególnie zwrócił moją uwagę. Otóż w miejscu, gdzie pociągi mają wjeżdżać do tunelu, odkryto… podziemne jezioro. I to na tyle duże, że plany trzeba będzie zmieniać. A wydawać by się mogło, że Łódź, skoro nie leży nad żadną rzeką, to pustynia. Kilka razy usłyszałem, że to, co opisałem w powieści, jest fizycznie niemożliwe. A jednak!

2013-09-17

Na czytnik

Z dumą donoszę, że Ornat z krwi jest już dostępny w wersji elektronicznej. Jedno małe pstryk i można cieszyć się lekturą gdziekolwiek, a wersja papierowa swoje zajmuje. Z minusów, e-book nie pachnie i nie szeleści. Ale coś za coś. Książkę można kupić między innymi tutaj

2013-09-13

Dom Jabłkowskich

Wczoraj dom towarowy Jabłkowskich przy Brackiej wrócił do rodziny. Komornik wyrugował stamtąd księgarnię Traffic. Często tam zaglądałem, coś czasem kupiłem. Było to miejsce z klimatem, ludzie siedzieli na fotelach i czytali, często na podłodze. Na samej górze znajdował się klub, gdzie byłem na kilku promocjach książek. Ostatnio jednak czuło się tam lichość. Na szczęście, jak zapewniają Jabłkowscy, nie będzie tam nowego banku tylko księgarnia sieci Matras. Czy na wszystkich poziomach, zobaczymy. Miejsce to jest mi bliskie jeszcze z jednego powodu. Otóż dosłownie przez ścianę, w oficynie sąsiedniej kamienicy (środek zdjęcia, za budką), mieszkał Stanisław Ignacy Witkiewicz. Może warto by było jedną z sal nazwać imieniem Witkacego? A może jakaś stała wystawa poświęcona wielkiemu sąsiadowi?

2013-09-12

Skrzydlate słowa

Mistrzem aforyzmów nigdy nie byłem. Nawet nie miałem takich aspiracji. Dlatego zdziwiło mnie, ale i ucieszyło, że ktoś wrzucił na stronę, gdzie takie skrzydlate słowa można znaleźć, kilka zdań, które wyszły spod mojego pióra (nie brzmi megalomańsko? Jak tak, to proszę o zwrócenie mi uwagi, gdzieś przy okazji). Powiem więcej, choć to może zabrzmi niewiarygodnie, nie za bardzo je nawet pamiętałem. Najbardziej podoba mi się pierwsze zdanie. O pustych kieszeniach. I o Kościele też, co nabiera szczególnego znaczenia w obliczu złożenia przeze mnie podpisu, wczoraj, pod pewnym dokumentem… Całość tutaj

2013-09-09

Krypta zamknięta!

Pracę nad II częścią przygód Tomasza Horna zakończone. Przynajmniej kolejny etap. Nie odmówię sobie przyjemności wrzucenia fragmentu: 

– Masz „klamkę”? – chciał się upewnić Święcki, gdy wchodzili do hotelu.
– A ty masz jaja? – Plebanowi z trudem udało się zapanować nad wybuchem złości; na szczęście znał Józefa kilkadziesiąt lat i wiedział, że ten czasami zadaje dziecinne pytania.
W milczeniu minęli portiernię i nie zatrzymywani przez nikogo weszli na schody.
– A ty wiesz, Pleban, że tu niedaleko, na lotnisku w Dajtkach, lądował kilka razy samolot z samym Hitlerem na pokładzie?
Mężczyzna tylko wzniósł oczu ku niebu, a raczej sufitowi. 
Kiedy to się wszystko skończy?! – zapytał sam siebie w myślach, na głos zaś warknął:
– Żebyś mi tylko, kurwa, przy nim czasem tego nie kłapnął. Będzie lepiej dla nas wszystkich, gdy nie będziesz się w ogóle odzywał. OK?
– Jak chcesz. – Obraził się tradycyjnie Święcki.
– Może ty powinieneś zostać lotnikiem, wiesz? Zastanawiałeś się kiedykolwiek nad tym, co? Kiedy pan psycholog cię badał w ósmej klasie, sprawdzał miarką długość fiutka? 
– Idź, bo jak cię…
– Ale pamiętasz chyba ósmą klasę? Te trzy najbardziej fascynujące lata swojego życia?
– Spierdalaj!
– A nie powiedziałeś mi jeszcze, Święcki, dlaczego spóźniłeś się dzisiaj na spotkanie. Prawie kwadrans na ciebie czekać musiałem.
– Ja się nie pytam o twoje sprawy zawodowe, więc ty nie wypytuj mnie. Miałem po prostu inną robotę, równie ważną. Dlatego się spóźniłem.
– Usłyszę magiczne słowo?
– Spierdalaj!

2013-09-06

Francuzi mocno polscy


Zaraz idę kupić sobie ich biografie. Rolanda Topora i Honore de Balzaca na swój użytek nazwałem polskimi Francuzami. Rodzice pierwszego byli przecież polskimi Żydami, drugi pod koniec życia ożenił się z Polką, Eweliną Hańską. O Toporze wiele razu tu pisałem. A Balzac? Tytan pracy, autor blisko setki pozycji. Dziś w dobie internetu i komputerów dopiero miałby co pokazać. Tylko kto wtedy opisałby świat XIX-wieku? Już się cieszę na lekturę.

2013-09-05

Kopernik powróci

Równo 65 lat temu na Wzgórzu Katedralnym we Fromborku otwarto muzeum Mikołaja Kopernika. Szybko, po zaledwie trzy lata po wojnie. Ale taka była potrzeba chwili. Astronom, który pojawia się w Ornacie z krwi, powróci w jednej z kolejnych powieści o przygodach Tomasza Horna. Pytano mnie o to podczas spotkania promocyjnego książki. Takich bohaterów się łatwo nie opuszcza. A będzie dramatycznie i wzniośle. Na kartach powieści odbędzie się bowiem uroczysty pogrzeb kanonika. Dotkniemy też spraw sprzed wojny.

2013-09-02

15 lat…

… ale będę apelował. Tak odpowiedział siedzący w ubikacji więzień pilnującemu go milicjantowi w kultowym Misiu. Gdyby mnie posadzili 1 września 1998 roku, pewnie teraz bym wyszedł. Bez apelacji. Ale siedzę. I pewnie jeszcze posiedzę w tej Warszawie drugie tyle… Przez ten czas zrobiłem wiele rzeczy. A to dałem się zastraszyć psychopatycznemu właścicielowi mieszkania, które wynajmowałem. Byłem naiwny i głupi w pierwszej pracy, biorąc pracę za połowę tego, co dostawała osoba wcześniej na tym stanowisku zatrudniona. Oszukano mnie w "agencji nieruchomości" takiej za 200 złotych. Jak idiota stałem w kolejce do lekarza pierwszego kontaktu w rejonowej przychodni, by się do tego lekarza i tak nie dostać. Potem już było lepiej, bo nie dałem sobie wmówić policji, że przejechałem skrzyżowanie na czerwonym świetle. I jestem winien tylko dlatego, że rejestracja mojego auta nie zaczyna się na W. Wyśmiałem człowieka w warsztacie, który chciał 5 tysięcy za naprawę, za którą w Iławie zapłaciłem… 500 złotych. I tak dalej, i tak dalej. Meandry losu, nauczka za nauczką, walka o przetrwanie w dżungli miasta. Jakże wszystko to banalnie brzmi…! Dziś jednak wiem, że wybór, którego dokonałem 15 lat temu, był słuszny. A Karta Warszawiaka, o której teraz się głośno mówi, nie będzie mi i tak do niczego potrzebna.