2009-06-23

Cień wiatru

Wpaść oto między półki w empiku, zacząć slalom. W oczach wirują kolory, litery, cyfry, obrazy, uszy atakuje dźwięk z głośników. Coraz to nowe nazwiska, tytuły książek, nazwy wydawnictw. Kroki stają się coraz wolniejsze, zaczyna brakować tchu, w głowie wiruje, serce wali (trzy pszeniczne wypite pół godziny wcześniej z pisarzem Kornagą dają o sobie znać). Wreszcze znaleźć siebie, odnaleźć siebie. Pod literą B, skromnie, jedną książką na cały sklep. A jednak Wrzawa trwa, a Bumerang leci. Jeszcze nie zaryłem mordą w piach. Przez chwilę czuć się jak Julian Carax z powieści Cień wiatru, którą ledwie w niedzielny wieczór się zamknęło. A gdyby tak sięgnąć po egzemplarz, schować za pazuchę, wyskoczyć z księgarni? Nim dopadną – spalić? Nie, jeszcze nie. Jeszcze się pomęczyć.

2009-06-03

4 czerwca 1989

Kim lub czym byłaś wtedy dla nas, Polsko, zmieniająca oto swoje oblicze w akompaniamencie strzelających puszek coca-coli, ziaren prażonej kukurydzy i przebojów disco polo pierdzących z targowych stoisk czy z polowych łóżek ustawionych wprost na ulicy? Zmieniająca się jak kapryśna kochanka, która mówi „tak”, a myśli „nie”, wali cię po rogach i gzi się z innymi po kątach, gdy tylko odwrócisz wzrok, głupi ty, durny, naiwny jak pięcioletnie dziecko? Czy byłaś zmęczona i pijana wciąż..., jak w piosence Obywatela G.C., której wtedy z Grzesiem Prądzyńskim namiętnie słuchaliśmy?
Czym byłaś ponad kształt znany każdemu dziecku, zbliżony do koła, a może do kwadratu, wycinany po stokroć w szkolnych izbach z drewna, styropianu, brystolu i malowany białą i czerwoną farbą, drukowany w szkolnych podręcznikach, na wyborczych ulotkach; kształt – krzyż narodów, święty i zbrukany, cierpiący i skurwiony – niezmiennie powodujący szybsze bicie serca człowieczego lub jego zatrzymanie, hymn pochwalny wieszcza Mickiewicza albo wiązkę najgorszych inwektyw spod budki z piwem lub pośredniaka, czasem zaczerwienienie oczu, wzruszenie i zaciskanie pięści, zwycięski wyrzut ramion do góry, bośmy znów dali radę, i gest papieskiego błogosławieństwa?
Kim byłaś wtedy dla nas, Polsko, zmieniająca swe godło, nazwę, władze, zapisy konstytucji, którejśmy mieli strzec z bronią w ręku do ostatniej kropli krwi?
Gaude Mater, Polonia! – śpiewaliśmy zgodnym chórem na lekcjach muzyki, nie wiedząc, czy cieszy się ona w istocie, mając nas...
Bo i żaden z nas nie wiedział, jaka będziesz, Polsko ukochana, gdy powiemy: tak, dobrze – zostaję, oddam głos na Wałęsę w pierwszych wyborach prezydenckich, które są jednocześnie pierwszymi wyborami, w których wezmę udział. Potem złożę przysięgę na wierność narodowi, unosząc dwa palce na wysokość bagnetu. Sypniesz groszem z nieba, matko ty moja, czy piaskiem w oczy? Dasz kopa w sam środek dupy chwilę po otwarciu granic wielkiej Europy, a z nimi i rynków pracy?
Czy nie poskąpisz metrów kwadratowych mieszkania, innych apanaży, srebrnych gwiazdek i kolorowych baretek na mundurze? Czy może trumienkę prostą otulisz bielą i czerwienią, w imię wyższych racji, sojuszów i zaufania, rencinę rodzinie wypłacisz, słowami i ciepłem wypielęgnowanej dłoni pana premiera czy prezydenta na policzkach sierot pocieszysz? Czy może o ziemię rzucisz w godzinie szarej, kajdankami nadgarstki skujesz, kapotę na łeb założysz, co ochroni przed zdjęciami do gazet, i pod lufą kałacha żandarma z domu zabierzesz?
(Fabryka frajerów)

2009-06-01

Wywiad dla "Tygodnika Solidarność"

Rozmowa z Krzysztofem Beśką, autorem powieści Wrzawa i Bumerang.

Niech zrobią coś dla swoich

– W autoryzowanej przez Pana notce biograficznej czytamy: "urodził się 2 kwietnia 1972 roku w Mrągowie nad jeziorem Czos. Dzieciństwo spędził nad jeziorem Jeziorak w Iławie." Żaden inny młody polski pisarz nie podkręśla tak mocno przywiązania do regionu. Z kolei bohaterowie Pana Wrzawy, gdy zatapiają się w Warszawie, w starym warmińsko-mazurskim gronie, wznoszą toast: "Kariery albo PGR-y". Która z postaw zwycięży, gdy różnica między regionami w kryzysie się pogłębi?

– Nigdy nie wypieram się swoich korzeni...