2008-03-27

Egzamin z życia

W niedzielę 30 marca o godzinie 17.00, w programie II TVP, w 103. odcinku serialu zabrzmi moja piosenka pt. Melodramat. Napisałem ją na początku 2005 roku, a muzykę skomponował Piotr Banaszek. Mam nadzieję, że w końcu uda nam się zgromadzić materiał na płytę.

2008-03-19

Spacerek szczurów

Recenzja Bumerangu w internetowej wersji "Portretu". Nie lubiło mnie to pismo nigdy, 13 lat temu zaczynaliśmy razem, a spróbuj bardziej wychylić łeb w Olsztynie, to cię zajebią. Dominika Kotuła pisze: "Krzysztof Beśka pochodzi z prowincji, ukończył prowincjonalną uczelnię..." Do tego należy dodać prowincjonalne pismo, zamieszczające artykuły prowincjonalnych recenzentek, stosujących prowincjonalne schematy myślowe. Co dalej? "Obyczajowe obserwacje autora bywają trafne, lecz banalne, nieraz ocierają się zaś o niebezpieczne uogólnienia. Widoczne jest to zwłaszcza w nakreślonym przez Beśkę obrazie wsi: za dużo tam bezrobocia, patologii, głodnych dzieci i amatorów taniego wina. Oczywiście, wszystkie te elementy są nieodłączną częścią mazurskiego krajobrazu kulturowego, ale autor zdaje się nie zauważać, ze poprzez wyolbrzymianie niebezpiecznie zbliża się do groteski...". Patrz, udała mi się ta... jak to się nazywa? Groteska? Hurra! Tak się składa, że znam mazurską wieś nie tylko z okna pędzącego auta, bo przez rok tam pracowałem. A mój "żenujący intertekstualizm" (no, nie spała na ćwiczeniach z teorii literatury!) to nie nie Mistrz i Małgorzata, tylko Faust (tu była niewyspana, choć nie sądzę, że za sprawą upojnej nocy przed). Reszta na http://www.portret.org.pl/tyminski/online38.pdf

2008-03-18

Odjechał...

... zresztą już ponad tydzień temu. Musiałem jednak odczekać chwilę, ochłonąć, zebrać opinie słuchaczy. Jeszcze się do mnie odzywają, więc może nie było aż tak źle... A tak poważnie - to było jedne z lepszych słuchowisk. Małgorzata Zajączkowska rewelacyjna, eksperyment z trzema rolami udany. Marta Chodorowska, która zagrała już w drugiej mojej sztuce, pisze, że "bardzo dobrze jej się pracowało, bo tekst dobrze napisany, a i każde spotkanie z Zaorskim to wielka przyjemność". Potwierdzam. Przed emisją spotkaliśmy się z reżyserem, obgadaliśmy szczegóły i zmiany. Życzę panu Januszowi, żeby... udało mu się zdobyć bilety na Euro 2008! Acha, jeszcze dźwięk - trzy piosenki Marka Grechuty świetnie zilustrowały całość, szczególnie "Grzekolwiek będziesz" na samym końcu rzuciła mnie na kolana. Tyle. Poniżej link do sesji z nagrania, którą wykonał Krzysztof Sielicki http://www.polskieradio.pl/teatr/galeria/galeria.aspx?gl=275&gr=13

2008-03-05

Orient-Express

Moje kolejne słuchowisko, w niedzielę 9 marca, godzina 13:30 Program III Polskiego Radia. Reżyseria: Janusz Zaorski, realizacja: Andrzej Brzoska, opracowanie muzyczne: Renata Baszun. Obsada: Małgorzata Zajączkowska (w potrójnej roli dojrzałej i młodej Oli oraz Matki), Marta Chodorowska (Pasażerka), Sylwester Maciejewski (Taksówkarz), Antoni Pawlicki (Marek), Zofia Merle (Kobieta), Andrzej Piszczatowski (Andrzej)
Orient-Express to opowieść o 60-letniej kobiecie, Oli, która po latach nieobecności wybrała się w podróż do Polski. Orient-Express, którym podróżuje, zatrzymuje się na dworcu Warszawa Gdańska – w miejscu, z którego 40 lat temu, w marcu 1968 roku, wyjechała wraz z rodziną na zawsze. Ola odłącza się od swojej grupy i szuka w mieście kolegi sprzed lat, Andrzeja, z którym nigdy nie miała okazji się pożegnać. Razem studiowali na Uniwersytecie Warszawskim i uczestniczli w proteście studentów. Wycieczka po Warszawie jest okazją do przywołania wspomnień - tych dobrych, ale i tych bolesnych.

2008-03-04

Stroszenie piór

Monika Małkowska w weekendowej "Rzeczpospolitej": Ludzie książki piszą. Zamiast listów. Biorą się do tego zwłaszcza ci, którzy posiedli pewne umiejętności w odpłatnym zaczernianiu papieru: dziennikarze, scenarzyści, pracownicy agencji reklamowych. Chcą się podzielić spostrzeżeniami na tematy drażliwe i niechodliwe; problemami nieistotnymi dla firm, w których pracują. Ujawniają mroczne strony finansowego sukcesu. I cenę, jaką wielu za to płaci. To trochę tak, jakby kąsali rękę, która ich karmi. Swego rodzaju zdrada. Toteż nie adresują swych wynurzeń do nikogo konkretnego. Rzucają butelkę z listem w fale oceanu – może ktoś ją wyłowi i zareaguje? Ostatnio mamy w Polsce klęskę urodzaju prozy demaskatorskiej, antykapitalistycznej. Na razie każda książka pozostawia wiele do życzenia, oceniając je od literackiej strony. Ale choć zżymam się podczas lektury na ułomności stylistyczne i dramaturgiczne, do pewnego stopnia rozgrzeszam autorów. Większość z nich pisze, żeby odreagować frustrację. Może też ku przestrodze innym. Oto kilka najnowszych przykładów tego typu literatury, zróżnicowanych w formie, odmiennych jakościowo. Marzena Matusiak w Zamykamy, ale ładne mogą zostać – powieści-reportażu z komiksowymi ilustracjami, Tomek Tryzna w fotopowieści Taniec w skorupkach, Ivan Gruzoff (pseudonim scenarzysty i reżysera Andrzeja Molskiego) w fabule ze światka przestępczego Siemanko, Krzysztof Beśka w Bumerangu. Co łączy te książki? Ton szczerości, wręcz ekshibicjonizmu. A także opisy stanów odmiennych od świadomości, po używkach. Narkobiznes to, jak wiadomo, mimowolny efekt ustrojowego przełomu. Wyjątkowo przygnębiający temat. (...) Najświeższy produkt na ten temat to Bumerang Krzysztofa Beśki (urodzony 35 lat temu w Mrągowie, od dziesięciu lat mieszkaniec stolicy). Postaci z jego książek są cool i trendy. Autor zna ten typ, na co dzień pracuje w dużej międzynarodowej firmie. Ale ten polonista z wykształcenia, od dziesięciu lat osiadły w stolicy, stara się zachować wrażliwość, ocalić zdolności. Akcję Bumerangu umieścił w rodzinnych okolicach. Grupka dobrze ustawionych młodych ludzi przyjeżdża tam na weekend. Odrażające postaci. Nie tylko wówczas, gdy nadużywają trunków i proszku. Również na trzeźwo, kiedy na każdym kroku objawia się ich małość i prostactwo. W przeciwieństwie do nich „pozytywnym kapitalistą” jest właściciel przerobionego na hotel pałacu, w którym hałastra zakotwiczyła. Jedyny sprawiedliwy w Bumerangu to Kuba. Chłopak, który odrzuca warszawskie sukcesy, decyduje się wrócić do rodzinnej wiochy na Mazurach. Przejrzał na oczy, dostrzegł fałszywy blichtr światka biznesu. Najwyraźniej pisarz utożsamia się z Kubą, jego ustami strofując japiszonów: „Nażreć się, napychać kieszenie, dopóki nie wysiudają was jeszcze bardziej cwani, nie wysadzą ze stołków, nie zagrają do tańca, aż pogubicie salamandry”. I wychwala skromnych prowincjuszy: „Rękami robią, a nie dupą i jęzorem! Uczciwie. Bez kłamstw, sztucznego napuszenia, pozerstwa, biurowych gierek, przesyłania e-mailem świńskich filmików, kłótni o włączenie klimatyzacji”. Dostrzegam w tych połajankach hipokryzję. W końcu pisarz babrze się w takim samym bajorze jak jego bohaterowie. I też niejedno można mu zarzucić. Jeśli ma talent literacki (a ma, bo z powodzeniem wygrywa konkursy na audycje radiowe, a debiutancka „Wrzawa” nominowana była do Paszportu „Polityki”), to musi dokonać wyboru jak jego alter ego Kuba – zarabiać czy tworzyć? Gdyby zdecydował się na to drugie, musi podrasować styl. Przesiąść się ze stołka zdolnego amatora na fotel literata. Odpowiedzialnie używającego pióra, nie tylko stroszącego pióra. Jak na razie kiksów w jego książkach pełno. Niektóre niezręczności przywodzą na myśl humor zeszytów szkolnych: „Tadek oślinił lufkę i brodę, że trzeba mu było podcierać jak obłożnie choremu staruszkowi” czy: „Przysłowiowa beczka soli w przypadku Karolewa musiałaby być grubą beczką śledzi, w dodatku nieźle podlaną”. Zakładam się o śledzia z lufą, że uda mu się wybrnąć. Ryzyko niewielkie.
Pani zapewne nie wie, co to stylizacja i pastisz. Pewnie nawet dupa mówi przez "ł". Ale i tak dzięki za zabranie głosu.

2008-03-01

Wieści w kraju

Książka nie jest oskarżycielskim głosem skierowanym przeciw korporacjom, ale napiętnowaniem tych, którzy, poszukując w Warszawie "korporacyjnego raju", zdradzają dotychczasowe wartości w zamian za pozory lepszego życia.


Lato, Mazury, stary pałac, wódka, długie Polaków rozmowy, ludzie się obnażają psychicznie. Na końcu się okazuje, że i tak wszyscy są po jednych pieniądzach. A tytuł z przesłaniem: świństwo, które w życiu zrobiłeś, wróci do ciebie jak bumerang.